Pociąg do Innsbrucka miał dwudziestominutowe opóźnienie, lecz mimo tego nie byłam zła. Potrzebowałam trochę czasu na przemyślenia. Usiadłam na ławce, na peronie numer trzy, a wiosenny wiatr przyjemnie muskał moje policzki i przeczesywał włosy. Wiosna we Włoszech była ładniejsza niż sobie to wyobrażałam. Zaciągnęłam się rześkim powietrzem by po chwili wlepić swój wzrok w klucz ptaków na niebie. Westchnęłam głęboko, zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie obraz, który już za kilka godzin miał mi się ukazać. Przez ten miesiąc, kiedy się nie wiedzieliśmy bardzo stęskniłam się za jego oczami, uśmiechem, włosami. Stęskniłam się za moim Schlierenzauerem. Wyjęłam z kieszeni turkusową zapalniczkę i paczkę papierosów. Obróciłam je kilka razy w dłoniach. Nigdy nie paliłam, tak naprawdę to nawet tego nie lubiłam. Zaczęłam po tygodniu poszukiwań Maćka. Podpaliłam cieniutkiego papierosa i zaciągnęłam się głęboko dymem. Zastanawiałam się czy Gregor będzie zły, kiedy dowie się o moim uzależnieniu. O wielu rzeczach myślałam w tym momencie, lecz większość z nich było tylko pytaniami bez odpowiedzi. Nagle na stację wjechał pociąg. Szybko weszłam do wagonu, by po chwili zająć miejsce w przedziale. Wyjrzałam przez okno i uśmiechnęłam się w duchu. Jadę do ciebie pomyślałam.