czwartek, 21 maja 2015

5.

"Cholera jasna! Czego on może chcieć?!"
- No mów, słucham Cię... - przełknęłam ślinę i również oparłam się o barierkę.
- Wtedy na Mistrzostwach Świata, kierowałem się przede wszystkim dobrem reprezentacji i dobrem mojego przyjaciela... - zaczął Manuel.
- Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy - spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Nie, nie o to chodzi - kontynuował. - Teraz kieruję się przede wszystkim jego dobrem i słuchaj mnie - Fetti spojrzał mi głęboko w oczy, aż poczułam ciarki na plecach. - Nie było cię tak długo, Gregor zamartwia się o ciebie, sam mi mówił, że marzy mu się wspólne życie z tobą...
Słuchałam Manuela jak zahipnotyzowana i nie miałam pojęcia w jaką stronę zmierza ta wypowiedź, jednak postanowiłam mu już nie przerywać.
- Nie możesz cały czas gonić za tym polakiem jeżeli na prawdę zależy ci na Gregorze - ton Fettnera coraz mniej zaczynał mi się podobać, a w środku czułam narastającą frustrację. - Nie wiadomo co z nim jest, ale ty nie jesteś jedyną osobą, która go szuka, a i to, że się tym zajęłaś nie zmienia niczego. Jesteś tylko młodą dziewczyną, która nic nie wskóra w pojedynkę i głupio jest, że zamiast ułożyć sobie życie, szukasz tego Kota bez skutku...
- Zamilcz - przerwałam mu. - Nic już lepiej nie mów! - zdenerwowana z impetem odepchnęłam się od barierki balkonu i weszłam z powrotem do domu.
"Co za cholerny pajac!" krzyczałam do siebie w myślach i przez chwilę nawet miałam szczerą ochotę wykrzyczeć mu to w twarz.
- Alicja! - usłyszałam za sobą wołanie Manuela.
- Gówno wiesz! - dałam upust emocjom. - O mnie, o nim i o tej sprawie! Nie pozostawię tak tego! Jak mam układać sobie spokojnie życie, kiedy nie wiem co się dzieje z Maćkiem?! Zaginął! I wiesz czyja to wina? - zbliżyłam się do Manuela bardzo blisko i patrzyłam mu rozzłoszczona prosto w oczy. - Moja wina! I teraz muszę to naprawić.
Odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach na parter, Fettner cały czas podążał za mną i chyba sam już nie wiedział co ma powiedzieć.
- Jasna cholera - krzyczałam dalej wchodząc do salonu. - Myślisz, że możesz tak po prostu mówić mi co mam robić? Co jest dobre, a co jest złe? Co powinnam a co nie?
- Możesz przestać histeryzować? - krzyknął w końcu austriak i podszedł do mnie.
Spojrzałam na niego, z grozą wymalowaną na twarzy. '
- Możesz przestać mi prawić morały?! - odepchnęłam go ręką. - Kim ty do cholery jesteś?!
Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, z wieszaka ściągnęłam z impetem swój płaszcz i odwróciłam głowę w stronę austriaka.
- Masz tu czekać dopóki nie wróci Gregor - powiedziałam oschle.
- A ty dokąd idziesz? - Manuel rozłożył ręce w geście rezygnacji. - Daj spokój...
- Idę się przewietrzyć - założyłam na siebie płaszcz. - Spokojnie nigdzie wam nie ucieknę.
Wyszłam domu i mimowolnie trzasnęłam za sobą drzwiami. W mojej głowie huczało, złość i frustracja wylewały się ze mnie litrami, a serce biło jak oszalałe. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o słowach Manuela i o tym jak na nie zareagowałam. Nie byłam nigdy histeryczką i do wszystkiego umiałam podejść ze spokojem i rozwagą, jednak sprawa zaginięcia Maćka ciążyła nade mną na tyle mocno, że nie potrafiłam łagodnie o niej rozmawiać. Tym bardziej, gdy ktoś wytacza wobec mnie oskarżenia i mówi mi, że powinnam sobie odpuścić. Agata i Gregor wiedzieli o tym najlepiej, nie raz prowadziłam z każdym z nich rozmowę, która kończyła się moim krzykiem do słuchawki telefonu. Nie potrafiłam odpuścić, czułam wyrzuty sumienia i obowiązek wobec Kota. Poza tym, mimo tego miłości między mną i Gregorem, to z Maćkiem łączyło mnie wiele, nie było to do końca szczere uczucie z mojej strony. Byłam wtedy zagubiona, wszystko potoczyło się nie tak jak powinno, jednak to nie usprawiedliwia krzywdy jaką wyrządziłam Maciejowi. Szłam chodnikiem wzdłuż niezbyt ruchliwej, osiedlowej drogi. Powietrze było lekkie i z każdym wdechem było czuć oszałamiającą świeżość. Muszę przyznać, że Innsbruck i Fulpmes, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jestem pierwszy raz w rodzinnej miejscowości Gregora, ale coś powoduje, że czuję się to niemalże jak w domu. Szłam tak już przed dobre dwadzieścia minut, delikatny, ciepły wiatr rozwiewał moje długie włosy, wiosenne słońce będące w zenicie otulało moją twarz. Złość powoli ustawała, czułam, że to tutejsza atmosfera samoistnie ją ze mnie ściąga. Idąc przed siebie bez większej wiedzy o okolicy, napotkałam polną drogę, która prowadziła do lasu, bez namysłu skręciłam w nią i zdecydowanym krokiem udałam się ku drzewom opuszczając tren osiedla, na którym znajdował się dom Gregora. Las był przepiękny, bardzo spokojny, niemalże kojący. Iglaste drzewa były tak wysokie, że wydawało się iż mogłyby rozcinać swymi czubkami chmury. Ściółka była miękka, ale sprężysta, tak że stopy prawie odbijały się od jej powierzchni, ktoś pomyślałby, że każdy las wygląda prawie tak samo, jednak ten był inny. Napawał mnie spokojem i dziwną niewytłumaczalną radością. Postanowiłam, że dalej już nie pójdę, nie chciałam ryzykować zgubienia się w obcym mi miejscu, ale jako że wiedziałam iż Gregora nie ma jeszcze w domu, nie chciałam wracać do Manuela. Przysiadłam na sporym kamieniu, leżącym pośród drzew i oddałam się swoim myślom.

*Tymczasem u Manuela*
 Wiedziałem, że Gregor prawdopodobnie zabije mnie za to co zrobiłem, a raczej za to czego nie zrobiłem... Usiadłem na kanapie, nie chciałem iść za Alicją, bo wiedziałem, że to tylko pogorszy sprawę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer Schlieriego.
"Stary odbierz proszę i nie zabijaj mnie" błagałem w myślach, kiedy po trzech kolejnych sygnałach, usłyszałem głos przyjaciela po prostu mnie zatkało.
- Co jest Manu? - zapytał.
Sam nie wiedziałem co mu powiedzieć, bo czułem, że go zawiodłem i nie wypełniłem prośby...
- Czemu dzwonisz co? Co z Alicją? - kolejny raz usłyszałem pytania.
- Stary, spieprzyłem to - wydukałem w końcu.
- Jak to?! - czułem, że w jego głosie powoli narasta zdenerwowanie. 
- Nie słuchała mnie wcale, fakt, źle to rozegrałem, ale nie byłem w stanie jej przekonać, żeby dała sobie z nim spokój... - zacząłem tłumaczyć się Gregorowi i wstałem przy tym z miejsca, by podejść do okna i sprawdzić czy Alicja przypadkiem nie wróciła do domu.
- Nie mów tego, nie chce żeby się dowiedziała, że kazałem ci z nią rozmawiać - głos Gregora uspokoił się, jednakże nie na długo.
- Nie ma jej tu, wściekła się i wyszła... - powiedziałem, czekając tylko na wybuch Schlierenzauera.
- Kurwa! Jak to wyszła?! Dokąd?! - usłyszałem krzyk.
- Nie wiem, wyobraź sobie, że jakoś nie miała mi się ochoty tłumaczyć... - odpowiedziałem zrezygnowany.
- Cholera, zaraz wrócę i się tym zajmę - po tych słowach Gregor rozłączył się.
Wróciłem z powrotem na kanapę i usiadłem tak jakbym całkiem już opadł z wszelkich sił. Zacząłem poważnie wątpić, czy cały ten plan Gregora, który wymyślił tuż przed przyjazdem Alicji miał jakikolwiek sens. W jednym na pewno miał rację, dziewczyna jest cholernie uparta...



1 komentarz: