czwartek, 21 maja 2015

5.

"Cholera jasna! Czego on może chcieć?!"
- No mów, słucham Cię... - przełknęłam ślinę i również oparłam się o barierkę.
- Wtedy na Mistrzostwach Świata, kierowałem się przede wszystkim dobrem reprezentacji i dobrem mojego przyjaciela... - zaczął Manuel.
- Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy - spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Nie, nie o to chodzi - kontynuował. - Teraz kieruję się przede wszystkim jego dobrem i słuchaj mnie - Fetti spojrzał mi głęboko w oczy, aż poczułam ciarki na plecach. - Nie było cię tak długo, Gregor zamartwia się o ciebie, sam mi mówił, że marzy mu się wspólne życie z tobą...
Słuchałam Manuela jak zahipnotyzowana i nie miałam pojęcia w jaką stronę zmierza ta wypowiedź, jednak postanowiłam mu już nie przerywać.
- Nie możesz cały czas gonić za tym polakiem jeżeli na prawdę zależy ci na Gregorze - ton Fettnera coraz mniej zaczynał mi się podobać, a w środku czułam narastającą frustrację. - Nie wiadomo co z nim jest, ale ty nie jesteś jedyną osobą, która go szuka, a i to, że się tym zajęłaś nie zmienia niczego. Jesteś tylko młodą dziewczyną, która nic nie wskóra w pojedynkę i głupio jest, że zamiast ułożyć sobie życie, szukasz tego Kota bez skutku...
- Zamilcz - przerwałam mu. - Nic już lepiej nie mów! - zdenerwowana z impetem odepchnęłam się od barierki balkonu i weszłam z powrotem do domu.
"Co za cholerny pajac!" krzyczałam do siebie w myślach i przez chwilę nawet miałam szczerą ochotę wykrzyczeć mu to w twarz.
- Alicja! - usłyszałam za sobą wołanie Manuela.
- Gówno wiesz! - dałam upust emocjom. - O mnie, o nim i o tej sprawie! Nie pozostawię tak tego! Jak mam układać sobie spokojnie życie, kiedy nie wiem co się dzieje z Maćkiem?! Zaginął! I wiesz czyja to wina? - zbliżyłam się do Manuela bardzo blisko i patrzyłam mu rozzłoszczona prosto w oczy. - Moja wina! I teraz muszę to naprawić.
Odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach na parter, Fettner cały czas podążał za mną i chyba sam już nie wiedział co ma powiedzieć.
- Jasna cholera - krzyczałam dalej wchodząc do salonu. - Myślisz, że możesz tak po prostu mówić mi co mam robić? Co jest dobre, a co jest złe? Co powinnam a co nie?
- Możesz przestać histeryzować? - krzyknął w końcu austriak i podszedł do mnie.
Spojrzałam na niego, z grozą wymalowaną na twarzy. '
- Możesz przestać mi prawić morały?! - odepchnęłam go ręką. - Kim ty do cholery jesteś?!
Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, z wieszaka ściągnęłam z impetem swój płaszcz i odwróciłam głowę w stronę austriaka.
- Masz tu czekać dopóki nie wróci Gregor - powiedziałam oschle.
- A ty dokąd idziesz? - Manuel rozłożył ręce w geście rezygnacji. - Daj spokój...
- Idę się przewietrzyć - założyłam na siebie płaszcz. - Spokojnie nigdzie wam nie ucieknę.
Wyszłam domu i mimowolnie trzasnęłam za sobą drzwiami. W mojej głowie huczało, złość i frustracja wylewały się ze mnie litrami, a serce biło jak oszalałe. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o słowach Manuela i o tym jak na nie zareagowałam. Nie byłam nigdy histeryczką i do wszystkiego umiałam podejść ze spokojem i rozwagą, jednak sprawa zaginięcia Maćka ciążyła nade mną na tyle mocno, że nie potrafiłam łagodnie o niej rozmawiać. Tym bardziej, gdy ktoś wytacza wobec mnie oskarżenia i mówi mi, że powinnam sobie odpuścić. Agata i Gregor wiedzieli o tym najlepiej, nie raz prowadziłam z każdym z nich rozmowę, która kończyła się moim krzykiem do słuchawki telefonu. Nie potrafiłam odpuścić, czułam wyrzuty sumienia i obowiązek wobec Kota. Poza tym, mimo tego miłości między mną i Gregorem, to z Maćkiem łączyło mnie wiele, nie było to do końca szczere uczucie z mojej strony. Byłam wtedy zagubiona, wszystko potoczyło się nie tak jak powinno, jednak to nie usprawiedliwia krzywdy jaką wyrządziłam Maciejowi. Szłam chodnikiem wzdłuż niezbyt ruchliwej, osiedlowej drogi. Powietrze było lekkie i z każdym wdechem było czuć oszałamiającą świeżość. Muszę przyznać, że Innsbruck i Fulpmes, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jestem pierwszy raz w rodzinnej miejscowości Gregora, ale coś powoduje, że czuję się to niemalże jak w domu. Szłam tak już przed dobre dwadzieścia minut, delikatny, ciepły wiatr rozwiewał moje długie włosy, wiosenne słońce będące w zenicie otulało moją twarz. Złość powoli ustawała, czułam, że to tutejsza atmosfera samoistnie ją ze mnie ściąga. Idąc przed siebie bez większej wiedzy o okolicy, napotkałam polną drogę, która prowadziła do lasu, bez namysłu skręciłam w nią i zdecydowanym krokiem udałam się ku drzewom opuszczając tren osiedla, na którym znajdował się dom Gregora. Las był przepiękny, bardzo spokojny, niemalże kojący. Iglaste drzewa były tak wysokie, że wydawało się iż mogłyby rozcinać swymi czubkami chmury. Ściółka była miękka, ale sprężysta, tak że stopy prawie odbijały się od jej powierzchni, ktoś pomyślałby, że każdy las wygląda prawie tak samo, jednak ten był inny. Napawał mnie spokojem i dziwną niewytłumaczalną radością. Postanowiłam, że dalej już nie pójdę, nie chciałam ryzykować zgubienia się w obcym mi miejscu, ale jako że wiedziałam iż Gregora nie ma jeszcze w domu, nie chciałam wracać do Manuela. Przysiadłam na sporym kamieniu, leżącym pośród drzew i oddałam się swoim myślom.

*Tymczasem u Manuela*
 Wiedziałem, że Gregor prawdopodobnie zabije mnie za to co zrobiłem, a raczej za to czego nie zrobiłem... Usiadłem na kanapie, nie chciałem iść za Alicją, bo wiedziałem, że to tylko pogorszy sprawę. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer Schlieriego.
"Stary odbierz proszę i nie zabijaj mnie" błagałem w myślach, kiedy po trzech kolejnych sygnałach, usłyszałem głos przyjaciela po prostu mnie zatkało.
- Co jest Manu? - zapytał.
Sam nie wiedziałem co mu powiedzieć, bo czułem, że go zawiodłem i nie wypełniłem prośby...
- Czemu dzwonisz co? Co z Alicją? - kolejny raz usłyszałem pytania.
- Stary, spieprzyłem to - wydukałem w końcu.
- Jak to?! - czułem, że w jego głosie powoli narasta zdenerwowanie. 
- Nie słuchała mnie wcale, fakt, źle to rozegrałem, ale nie byłem w stanie jej przekonać, żeby dała sobie z nim spokój... - zacząłem tłumaczyć się Gregorowi i wstałem przy tym z miejsca, by podejść do okna i sprawdzić czy Alicja przypadkiem nie wróciła do domu.
- Nie mów tego, nie chce żeby się dowiedziała, że kazałem ci z nią rozmawiać - głos Gregora uspokoił się, jednakże nie na długo.
- Nie ma jej tu, wściekła się i wyszła... - powiedziałem, czekając tylko na wybuch Schlierenzauera.
- Kurwa! Jak to wyszła?! Dokąd?! - usłyszałem krzyk.
- Nie wiem, wyobraź sobie, że jakoś nie miała mi się ochoty tłumaczyć... - odpowiedziałem zrezygnowany.
- Cholera, zaraz wrócę i się tym zajmę - po tych słowach Gregor rozłączył się.
Wróciłem z powrotem na kanapę i usiadłem tak jakbym całkiem już opadł z wszelkich sił. Zacząłem poważnie wątpić, czy cały ten plan Gregora, który wymyślił tuż przed przyjazdem Alicji miał jakikolwiek sens. W jednym na pewno miał rację, dziewczyna jest cholernie uparta...



środa, 15 kwietnia 2015

4.

Ten rozdział dedykuję Wam wszystkim, a w szczególności Julii oraz Pani N. za  niemalże CODZIENNĄ motywację, a także Imperatorowi za cenne uwagi!
Zapraszam do czytania :)
___________________________________________
 Miesiąc później
- Jesteś pewna, że chcesz tu zostać sama całe dwa tygodnie? - Gregor wtulił się we mnie, kiedy przewracałam kurczaka na patelni.
- Daj już spokój - dorzuciłam trochę przyprawy. - Przecież już ci mówiłam.
Odwróciłam się do Gregora i złożyłam pocałunek na jego policzku.
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie bez ciebie - uśmiechnęłam się z pewnością siebie.
- Beze mnie? - Gregor uniósł mnie do góry, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. - Bez swojego rycerza? - Austriak zaczął kręcić się wokół własnej osi ze mną na rękach.
- Nie jestem księżniczką w opałach wiesz? - nasze czoła zetknęły się.
- Dla mnie jesteś - Schlieri zbliżył swoje usta do moich, jednak dźwięk dzwonka do drzwi wejściowych szybko nas od siebie oderwał. Wspólnie podeszliśmy do wejścia, a Gregor nacisnął klamkę. Naszym oczom ukazała się twarz Austriaka, z którym łączyło mnie więcej niż myślałam.
- Alicja! - Manuel był trochę zaskoczony, a ja równie tak jak on, faktem, że skoczek pamiętał jak mam na imię. - Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też Manu... - nie zdążyłam nawet dokończyć ponieważ Fetti objął mnie na przywitanie.
- Kiedy przyjechałaś? - zapytał rozweselony skoczek.
- Nie, nie przeszkadzajcie sobie - Gregor oparł się o otwarte drzwi i pokiwał głową z dezaprobatą.
- Sorry stary - Fetti przywitał się ze zlekceważonym wcześniej Schlierim. - Po prostu jestem zdziwiony, że Alicja tu jest. Czemu nic nie powiedziałeś?
- Chcieliśmy to zachować dla siebie póki co - Gregor zaprosił kolegę gestem ręki do środka i zamknął drzwi. - Masz wszystko na wyjazd?
Fettner przytaknął.
- Świetnie - Schlieri chwycił klucze leżące na niewielkim stoliku przy drzwiach wejściowych i pocałował mnie w policzek. - Alicja zajmij się Manu chwilę, ja skoczę na skocznie po parę gratów i niedługo wrócę.
Początkowo nie byłam zbyt optymistyczna. Ciągle miałam przed oczami obraz tamtego zarozumiałego, oschłego Fettnera, który wydzierał się na mnie podczas Mistrzostw Świata i oskarżał o wszystko co złe. Co prawda sam jakiś czas temu mnie przeprosił, jednak nasze relacje wciąż pozostały... dość chłodne.
- Chcesz coś do picia? - posłałam skoczkowi wymuszony uśmiech.
- Nie dzięki, wystarczy mi tylko wizyta w toalecie i hasło do wifi - Manuel odwzajemnił uśmiech, jednak jego wydawał się być jak najbardziej szczery.
Podałam chłopakowi hasło po czym udałam się na piętro, a jego pozostawiłam w łazience na dole. Korzystając z nieobecności Gregora wyjęłam z torebki paczkę miętowych papierosów i wyszłam na balkon trzymając w ręku slima i zapalniczkę. Biorąc głęboki wdech zaciągnęłam się rakotwórczym dymem "Fenomenalnie Alicjo, dostajesz order największej idiotki po tej stronie planety" pomyślałam obracając w palcach podłużny obiekt. Oparłam się o barierkę i podziwiałam malowniczą okolicę, gdy momentalnie z głębokiej zadumy wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi balkonowych. Automatycznie wypuściłam z dłoni papierosa, który zleciał na dół upadając na trawnik, obróciłam się a moim oczom ukazał się Manuel. Moje ciało przeszedł dreszcz, a policzki zalały się czerwienią.
- Niczego nie widziałeś! - wydukałam po chwili.
- Nie byłbym tego taki pewien - austriak zbliżył się do barierki i oparł się o nią. - Serio myślisz, że Gregor by tego nie wyczuł?
"Ostatnio jakoś się udało" myśl przeleciała mi przez głowę.
- Czego tu szukasz? - zapytałam ignorując poprzednie pytania. Nie do końca przepadałam za Manuelem, choć nie znaliśmy się za dobrze, to coś mnie od niego odpychało.
- Chciałem z tobą porozmawiać - odparł spoglądając mi prosto w oczy, czym zmroził mi krew w żyłach.
- Ze mną? O czym?! - jąkałam się wypowiadając te słowa, nie wiedziałam czego się mogłam po nim spodziewać. Pamiętam go jako wybuchowego i porywczego chłopaka, więc tym bardziej bałam się co mogło zrodzić się w jego głowie.
- O Gregorze - spuścił wzrok. - To ważne...

środa, 12 lutego 2014

3.

 -Ze specjalną dedykacją dla Pani N.-

Jeśli nie miałabym nic, miałabym Ciebie.
Jeśli nie miałabym niczego, nie dbam o to, ponieważ mam to z Tobą. 
Nie wiem za dużo na temat algebry, ale wiem że jeden plus jeden równa się dwa.
A ja i Ty, to wszystko co będziemy mieć gdy świat się skończy.


 Zbliżała się godzina dziewiętnasta, wraz z Gregorem postanowiliśmy udać się do jego domu. Po całym dniu spacerowania po Innsbrucku i robieniu tysiąca zdjęć oboje byliśmy wykończeni.
- Na pewno nie chcesz jechać do restauracji? - zapytał Austriak prowadząc samochód.
- Nie - oparłam głowę o ramię chłopaka. - Nie chcę mi się już nigdzie włóczyć.
- Okej - powiedział Gregor skręcając w zjazd do miejscowości Fulpmes. - Więc posmakujesz mojej kuchni.
- Z wielką przyjemnością - powiedziałam ciężko i przymknęłam oczy.

***
- Wstawaj, jesteśmy na miejscu - poczułam pocałunek Gregora na moim czole.
Przetarłam delikatnie oczy i lekko oszołomiona opuściłam samochód. Obróciłam się w okół własnej osi podziwiając okolicę. A potem skupiłam swój wzrok na ładnym, białym domu, który nie był ani za duży, ani za mały i robił bardzo dobre wrażenie. 
- To twój? - zapytałam podchodząc do Gregora.
- Tak - chłopak złapał mnie za dłoń i poprowadził do wejścia.
- I mieszkasz tu sam? - zapytałam niepewnie, zaczynając się obawiać spotkania z rodziną Austriaka. 
Gregor przytaknął, chyba zauważając przy tym moje zaniepokojenie, ponieważ na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przekręcił zamek w drzwiach i pchnął je do środka. Dżentelmeńskim ruchem ręki zaprosił mnie do wejścia. Przekroczyłam próg domu i rozglądałam się uważnie.
-Nieźle się urządziłeś - odwróciłam się w stronę Gregora.
- Myślę, że brakuje tu jeszcze paru rzeczy - Austriak podszedł do mnie i objął ramieniem. - Ale najważniejsze już tu mam - skierował na mnie swój wzrok
Oplotłam jego szyję swoimi dłońmi po czym zetknęliśmy się czołami. Dreszcz przeszedł moje ciało, po czym głęboko zaciągnęłam się zapachem chłopaka.
- Kocham cię - wyszeptałam.
- Tęskniłem za tym - Gregor uśmiechnął się i objął mnie w pasie, zbliżając przy tym swoje usta do moich.
Austriak delikatnie musnął moje wargi, a ja szybko to odwzajemniłam. Schlierenzauer uniósł mnie, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego ud. Całowaliśmy się zachłannie i namiętnie, czułam jak świat wokół mnie zaczyna wirować. Każdy centymetr mojego ciała stopniowo się rozgrzewał, zaczynając od moich nabrzmiałych warg. Kocham, kocham... Tylko i wyłącznie miłość targała moimi myślami, miłość wypełniała mnie całą. Gregor nadal trzymał mnie na rękach, przyciskając swoje ciało do mojego, ruszył przed siebie, udając się po schodach na górę.
- Spadniemy - oderwałam swoje usta od szyi chłopaka.
- Nie wierzysz w moją siłę?! - Gregor przyśpieszył kroku, a ja roześmiałam się.
Po tym jak Schlieri kopnął białe drzwi, znaleźliśmy się w sypialni. Austriak delikatnie odłożył mnie na łóżku, po czym znalazł się nade mną unosząc nie na rękach. Szybkim ruchem rozpięłam rozporek w spodniach chłopaka, a on jednym ruchem ściągnął ze mnie bluzkę. Zaśmiałam się przygryzając przy tym wargę. Pchnęłam Gregora ręką po czym znalazłam się na nim, siedząc okrakiem zdjęłam z niego t-shirt. Otwartą dłonią przejechałam po jego umięśnionym torsie, wywołując na jego twarzy jeszcze szerszy uśmiech niż dotychczas. Austriak spojrzał na mnie zachłannie, złapał za ramiona i przyciągnął do siebie, wpijając się w moje usta. Przymrużyłam oczy, a wszystko co się potem działo było pasmem rozkoszy i uniesień. Przez głowy przelatywały mi wszystkie wspomnienia związane z Gregorem. Wiedziałam, że od tego momentu oprócz piękniej przeszłości, mamy przed sobą jeszcze wspanialszą przyszłość...

 Leżałam na lewym boku zwrócona do Austriaka plecami. Z amoku ocknęły mnie czułe pocałunki Gregora na moim prawym ramieniu. Obróciłam się w stronę chłopaka i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Nie musisz nic mówić - Gregor wpatrywał się w sufit gładząc mnie po ramieniu. - Chciałbym tylko, żebyś już nie wyjeżdżała...
- Ja też bym chciała - wyszeptałam i przymknęłam oczy.
Sama nie wiem kiedy pogrążyłam się we śnie, cały czas czułam na sobie jednak dotyk Schlieriego, który wydawał się nie spać. Czuwał?


***

 Obudził mnie pies sąsiadów, ujadający na listonosza. Podniosłam się na rękach i usiadłam na łóżku. Gregor leżał na brzuchu, jego oczy były zamknięte i nie wyglądał jakby miał się prędko przebudzić. Uznałam to za doskonałą okazję. Najciszej jak mogłam opuściłam pokój zamykając za sobą drzwi i zeszłam po schodach na dół, w poszukiwaniu swojej walizki. Znalazłam ją tuż przy drzwiach wejściowych, które jak się okazało były otwarte przez całą noc. Na szczęście nikt nie postanowił nas niespodziewanie odwiedzić. Zabrałam swoją torbę i przeszukałam parter w poszukiwaniu łazienki. Ta znajdowała się tuż przy kuchni, nie była zbyt duża, najwyraźniej były przeznaczona dla gości, ale w zupełności mi wystarczyła. Pierwsze co zrobiłam to zdjęłam bluzę Gregora, którą założyłam po przebudzeniu na nagie ciało i wybrałam sobie jakieś własne ciuszki. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i umalowałam się delikatnie, a potem przywdziałam obcisłe jeansy i bardzo zwiewną koszulę. Ciągle pozostając w łazience wyjęłam z dna walizki laptopa i uruchomiłam go. Kliknęłam na ikonkę Skype i wybrałam numer Agaty z nadzieją, że odbierze. Po kilku sygnałach na ekranie ukazała mi się uśmiechnięta twarz Milik.
- Hej - pokiwałam jej. - Widzę, że mam szczęście, że cię złapałam.
- I to duże, zaraz idziemy w góry - odpowiedziała Aga. 
- A jak się czujesz? - zapytałam.
- Świetnie, Krzysiek dobrze się mną opiekuje - Agata puściła mi porozumiewawcze oczko.
- A nawet bardzo dobrze! - w kadrze nagle pojawił się Miętus. 

- Cześć Krzysiu - posłałam chłopakowi całusy.
- Hej nasza emigrantko - roześmiał się. - Kiedy wracasz do rodaków? - zapytał. 
Pokręciłam nosem i podrapałam się po głowie.
- No wiecie...
- A w sumie gdzie ty teraz jesteś? - zapytała nagle Agata. 
- W łazience - wzruszyłam ramionami i ogarnęłam pomieszczenie wzrokiem.
- W czyjej łazience to postanowiłaś zamieszkać? - dociekał Krzysiek.
Spojrzałam na nich z uśmiechem i przytaknęłam głową.
- Jesteś w Austrii prawda? - krzyknęła Julia. - I nic nie powiedziałaś?
- Liczyłam, że się domyślisz - przewróciłam oczami.
- Wybacz, że nie wiem jakie pan Schlierenzauer ma kafelki! - Julia skrzyżowała ręce na piersi i strzeliła podręcznikowego focha.
- No dobra już - Krzysiek szturchnął ją w ramię. - Musimy zaraz ruszać. Pójdę nam spakować plecaki - po tych słowach wstał i zbliżył się do kamerki laptopa. - Do zobaczenia Ala, baw się dobrze ze swoim chłopakiem. 
- Dzięki - zarumieniłam się i pokiwałam Miętusowi, który po chwili zniknął poza kadrem.
Wyjęłam z bocznej kieszeni walizki paczkę papierosów i lawendową zapalniczkę.
- Alicja! - Aga krzyknęłam na mnie donoście. - Ciągle palisz to świństwo?! 
- Okazyjnie - przewróciłam oczami i podpaliłam końcówkę białego rulonu.
- A Gregor wie? - zapytała z przekąsem.
- Nie i się nie dowie - wypuściłam dym z ust. - Nie na mojej warcie.
- Kłamstwo ma krótkie nogi kochanie - Agata pogroziła mi palcem. 
- Spokojnie - machnęłam ręką. - Nie ma się czego bać...
 W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zrobiłam wielkie oczy i zakrztusiłam się dymem.
- Mówiłam! - krzyknęła Agata, a ja szybko zamknęłam laptopa.
 
Wstałam i wrzuciłam niedopałka do muszli klozetowej, spuściłam wodę i użyłam odświeżacza powietrza, by wyeliminować zapach dymu papierosowego.

- Alicja? Umarłaś tam? - pukanie wzmagało się.
Szybko otworzyłam niewielkie okno, po czym odkluczyłam drzwi z uśmiechem na ustach.
- Wszystko w porządku? - Gregor spojrzał na mnie niepewnie przeczesując włosy, które były całe w nieładzie.
Przytaknęłam. Rozpraszał mnie trochę fakt, że Schlieri stał w samych bokserkach, a taki niedospany wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie.
- Słyszałem jakieś głosy - chłopak nachylił się nad zlewem i odkręcił kurki.
- Gadałam z Agatą - przeczesałam włosy i dyskretnym ruchem powąchałam je. Cuchnęły starym palaczem. 
- A pamiętam ją - Gregor uśmiechnął się do lustra po czym obmył twarz zimną wodą.
- No właśnie - zbliżyłam się do Austriaka, który stał przy drzwiach wyjściowych z łazienki. - Taka tradycja, gadanie w łazience.
- Ciekawa tradycja - chłopak przetarł twarz ręcznikiem i odwrócił się do mnie, by chwycić mnie w pasie.
- Chcesz kawy? - odepchnęłam Schlierenzauera ręką. - To dobrze, ja też.
Obróciłam się i szybko opuściłam pomieszczenie, w drugiej dłoni trzymając butelkę perfum, którą niepostrzeżenie wyciągnęłam z walizki.
Spryskałam się zapachem dokładnie po czym nalałam wody do czajnika.
- Kawa? - Gregor usiadł na wysokim krześle przy wyspie na środku kuchni. - Przypominają mi się stare czasy.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Najlepsze czasy - nasypałam do dwóch kubków najzwyklejszej czarnej kawy, która stała koło czajnika.
Nagle poczułam jak Gregor wtula się we mnie od tyłu. Przeszedł mnie dreszcz i poczułam zdenerwowanie.
- Kocham cię - wyszeptał Austriak i pocałował mnie w tył głowy. - Co to za zapach? - spytał po chwili.
Odwróciłam się do chłopaka twarzą i starałam się opanować. Czułam się teraz jak piętnastolatka ukrywająca przed rodzicami, że pali po krzakach ze swoją równie dojrzałą koleżanką.
- Moje perfumy - uśmiechnęłam się nerwowo przygryzając wargę, czego nawet nie zauważyłam. - Chyba je zmienię.
- Definitywne - Gregor zbliżył się do mnie i pocałował mocno.
Odetchnęłam, czułam jak powoli rozluźniają się moje spięte mięśnie. No pani Olczyk, tym razem się udało... powiedziałam do siebie w myślach po czym odwzajemniłam pocałunek Schlieriego wieszając się mu na szyi. Po czym beztrosko udaliśmy się do sypialni, zapominając o całym otaczającym nas świecie, znowu...
***
Na wszystko co otacza cię

Najwięcej zwróć uwagi
Bo to co zawsze blisko jest
Najtrudniej zauważyć.

Wyjaw skąd bierze szczęście się
Którego doświadczasz w każdy dzień?
Czy los błogosławił ci aż tak
że nawet nie widzisz, że je masz?

Stoisz w tym miejscu obok mnie
Widzisz, oddychasz, czujesz wiatr
Każde z tych rzeczy cudem jest
Co wokół ciebie trwa!

***


______________________________
Witam wszystkich ; )
Na końcu postu, ale zawsze coś! 
Więc wielkimi krokami zbliżamy się do rozpoczęcia akcji wokół której będzie się toczyło całe opowiadanie.
Nie mogę się już doczekać, żeby móc zacząć to pisać. Kolejny rozdział mam nadzieję dodać jeszcze przed poniedziałkiem. Ponieważ wtedy kończą się już moje ferie :c
Czasu też nie za wiele, bo w końcu trwają Igrzyska. Liczymy na dalsze sukcesy Polaków i lepsze występy Gregora oczywiście!
Pożyjemy zobaczymy.
Tymczasem zapraszam do kontaktu na:

ASKU
i
INSTAGRAMIE

Do przeczytania! ;*

piątek, 7 lutego 2014

2.


 -Rozdział ze specjalną dedykacją dla Miętusowej <3- 
W ciągu piętnastu minut znaleźliśmy się w centrum Innsbrucka, Gregor zabrał mnie do swojej ulubionej kawiarni. Mówił, że kiedy wraca do domu zawsze stara się tu wpadać. Opuściliśmy samochód i weszliśmy do środka. Na wejściu kelnerka przywitała nas serdecznym uśmiechem. W pomieszczeniu panowała ciężka atmosfera, przesycona zapachem parzonej kawy, a w tle grała muzyka. Zajęliśmy stolik w samym rogu sali, mijając pozostałe miejsca minęliśmy kilka osób, niektóre były zbyt zapatrzone w swoje telefony, inne posyłały nam wesołe spojrzenia. W kawiarni nie było zbyt wielu ludzi, jednak ci sączący tutaj swoje latte i inne specjały wydawali się bardzo przyjaźni. A może po prostu byłam przyzwyczajona to zimnych i przenikliwych spojrzeń, które przewiercały mnie ilekroć wchodziłam do jakiejś restauracji w Krakowie.
 Usiedliśmy na wygodnej rogówce, a Gregor podał mi menu, w którym widniały nazwy zimnych i ciepłych napojów oraz przeróżnych deserów. Wiele z nich miało dziwaczne nazwy, przez co sama nie wiedziałam co mam wybrać, zerkałam co chwila na Schlieriego, zapatrzonego w kartę. Po niecałej minucie podeszła do nas kelnerka, ubrana w kremowy fartuszek z logiem kawiarni oraz różaną sukienkę za kolano.
- I jak już wybrane? - zapytała z wesołą miną, a ja wytężyłam słuch, by użyć mojej miernej umiejętności posługiwania się językiem niemieckim.
Gregor spojrzał na moją skupioną minę i uśmiechnął się pod nosem.
- Alicja? - Austriak wskazał na kartę, którą trzymałam w dłoniach.
- Eee... - starałam się pozbierać słowa w języku niemieckim. - Zdam się na ciebie - uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym podałam kartę Victorii, bo tak miała napisane na plakietce obsługująca nas dziewczyna.
- W takim razie dwa razy to, co zwykle - Gregor podał kelnerce swoją kartę.
- Już się robi Schlieri - powiedziała Victoria i zostawiła nas samych przy stoliku.
Zrobiłam zdziwioną minę i spojrzałam na Austriaka.
- Rzeczywiście często tu przychodzisz, co? - zapytałam po chwili.
- Staram się - Gregor objął mnie ramieniem. - Chyba nie jesteś zazdrosna co? - Austriak nachylił się by dać mi całusa w policzek, lecz ja szybko odwróciłam głowę.
- Jasne, że nie pajacu - skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, po czym skierowałam wzrok na uśmiechniętą Victorię, obsługującą stolik na drugim końcu sali. Oczywiście, że nie jestem... powtórzyłam sobie w myślach.
- To dobrze - Gregor dopiął swego i złożył pocałunek na moim policzku, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
Uwolniłam się z jego objęć i odsunęłam się kawałek na sofie.
- Spokojnie Schlieri - starałam się przedrzeźnić sposób w jaki nazwała go Victoria. - Dawno się nie widzieliśmy, ale myślę, że jednak możesz się opanować.
- Ciekawy sposób na nieokazywanie zazdrości - zaśmiał się Gregor.
- Nie bądź taki do przodu - rzuciłam w chłopaka białą serwetką. - Po prostu chciałam pierw porozmawiać.
- No tak - Austriak wypuścił ciężko powietrze z płuc. - Czekałem na ten moment.
- Więc on właśnie przyszedł - ponownie zbliżyłam się do Gregora, a ten położył swoją dłoń na moim kolanie wywołując tym samym dreszcz, który przeszedł przez całe moje ciało.
- Nic się nie zmieniło od naszej ostatniej rozmowy, prawda? - przemówił Schlieri.
Przytaknęłam ze smutną miną.
- Nawet śladu Maćka - odetchnęłam głęboko. - Nigdzie...
- Żadnego śladu użytkowania karty kredytowej albo...
- Przecież już ci mówiłam - przeczesałam nerwowo włosy. - Wszystkie jego rzeczy, dokumenty, zostały w hotelu.
- No tak - Gregor spuścił głowę, jakby winiąc się za to, że nie zapamiętał tak ważnej rzeczy.
 Muszę przyznać, że przez ten cały czas, gdy ja szukałam Maćka często do mnie dzwonił, ale zawsze, gdy zaczynał się temat Kota, głos Schlierenzauera zmieniał się na bardziej obojętny, a nawet po jego tonie głosu można było wywnioskować, że nie bardzo obchodzi go los Maćka. Nie byłam o to zła, wiedziałam, że nie lubili się, ale Gregor tak na prawdę niczego mi nigdy dokładnie nie wytłumaczył.
- Proszę - głos kelnerki wytrącił mnie z zamyślenia. - Oto wasze zamówienie - na stoliku stanęły dwie duże frappe i dwa kawałki tiramisu.
- Dziękujemy - odpowiedzieliśmy równocześnie.
Gregor wziął łyk kawy i spojrzał na mnie poważnie.
- Więc co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał, jednak nie czekał na moją odpowiedź i kontynuował dalej. - Chyba nie zamierzasz wracać do Włoch i dalej go szukać, nie jesteś jedyną, która postanowiła go znaleźć, jego rodzina na pewno podjęła już dawno odpowiednie kroki, więc co ty możesz jeszcze pomóc w tej sprawie...
Poczułam jakby ktoś wylał zimny kubeł wody na moją głowę, wiedziałam, że podróż do Austrii przyniesie mi wiele nieprzyjemności związanych z tematem Maćka. Nie wiedziałam też jakie kroki mam podjąć dalej w związku ze sprawą jego zaginięcia, jednak po słowach Gregora poczułam się jeszcze bardziej zmieszana.
- Słuchaj - Schlieri chwycił mnie za dłoń. - Wiem, że czujesz się odpowiedzialna za to, że zniknął, ale myślę, że skoro on sam podjął taką decyzję to znaczy, że...
- Ty ciągle myślisz, że to on wysłał tamtego smsa? - przerwałam Gregorowi, którego twarz momentalnie zmieniła wyraz, teraz był już bardzo zdenerwowany.
- A ty ciągle upierasz się przy swojej teorii spiskowej? - zapytał z sarkastycznym tonem, który bardzo podniósł mi ciśnienie.
- Musiałabym być głupia albo ślepa, żeby myśleć, że jeden głupi sms jest wystarczającym dowodem na to, że nic mu się nie stało - podniosłam ton głosu.
- Ty nie znałaś go od tej strony co ja - Gregor puścił moją dłoń. - Nie znałaś jego przebiegłości, nie wiedziałaś jaki jest samolubny, więc wcale nie dziwi mnie to, że wymyślił sobie, żeby nawiać bez żadnych wyjaśnień i żeby tylko przysporzyć innym kłopotów!
Momentalnie wstałam z kanapy chwyciłam swój płaszcz z wieszaka i założyłam torebkę na ramię po czym szybko udałam się do wyjścia.
- Alicja co ty? - Gregor był lekko oszołomiony całą sytuacją.
Pociągnęłam za przeszklone drzwi i wybiegłam na chodnik, chłodny wiatr rozwiał moje włosy, nagle poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Byłam smutna i zła, ale nie tylko na Gregora, przede wszystkim na siebie. Nie byłam typem histeryczki ani nie lubiłam robić scen o byle co. Ale przez ostatnie kilka tygodni stałam się bardzo wyczulona na punkcie Maćka.
- Wiem, że jest ci ciężko - usłyszałam znacznie spokojniejszy głos Schlieriego, który podszedł do mnie i mocno przytulił.
Odwzajemniłam uścisk i skryłam twarz w objęciach Austriaka, poczułam się spokojniejsza.
- Przepraszam - spojrzałam w oczy chłopakowi.
- Nie masz za co - Gregor pocałował mnie w czubek głowy po czym delikatnie ją pogładził. - A teraz chodź - złapał mnie za dłoń i pociągnął z powrotem do kawiarni. - Nawet nie posmakowałaś ciasta.



Zapamiętaj moje słowa
Ta miłość sprawi, że będziesz lewitować
Jak ptak
Jak ptak bez klatki
Ale zejdźmy na ziemię...
Jeśli zdecydujesz się odejść, nie odchodź...















___________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że ten rozdział już będzie okej jeśli chodzi o długość...
Wiem, że pewne jeszcze i tak nie zadowalający, ale starałam się!
Póki co jeszcze za dużo się nie dzieje, ale to cisza przed burzą, więc STAY TUNED.
Następny rozdział w przyszłym tygodniu ; 3

-ASK ME-
-INSTAGRAM-

sobota, 1 lutego 2014

1.


 I będąc tu bez ciebie

To tak jakbym budził się dla

Tylko połowy niebieskiego nieba
Trochę tam, ale nie całkiem

Spaceruję tylko z jednym butem
Jestem połową serca bez Ciebie

Wysiadłam z dość zatłoczonego pociągu na stacji w Innsbrucku, pełna złości na cały świat. Kilku godzinna podróż w jednym przedziale z nadpobudliwym dzieciakiem i jego mało zainteresowaną sytuacją babcią, doprowadziła mnie do skraju wytrzymałości. Pociągnęłam za rączkę walizki i szarpnęłam ją mocno, obijając torbą o kilka osób, którzy rzucali mi zirytowane spojrzenia. Poszłam w stronę podziemnego przejścia, otaczał mnie tłum ludzi, w którym nie czułam się komfortowo. Chciałam jak najszybciej odseparować się od tej wrzawy i zgiełku. Szłam przed siebie, starając się przy tym nie wpadać na równie zdenerwowanych jak ja ludzi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza i wykręciłam numer Gregora, gdy nagle zderzyłam się z kimś i upuściłam komórkę, która runęła na kafelki. Szybko schyliłam się po niego i ujrzałam rozbity wyświetlacz.
- Ty cholerny idioto! - krzyknęłam po polsku. Czy można powiedzieć, że byłam trochę zestresowana?
- Nawet nie chce wiedzieć co powiedziałaś - usłyszałam dobrze znany głos. - Ale wydaję się, że i tak nie musisz już nigdzie dzwonić.
Podniosłam swój wzrok i ujrzałam uśmiechniętą twarz Gregora, momentalnie rzuciłam się mu na szyję, tak jakbym nigdy miała już nie puścić.
- Nie mogę uwierzyć, że to ty - wyszeptałam do ucha chłopaka.
Przechodnie mijali nas z uśmiechami na twarzy, a większość miejscowych rozpoznawało Gregora, ponieważ szeptali coś między sobą i przyglądali się Schlierenzauerowi dokładnie.
- Tęskniłem za tobą Olczyk - chłopak zaśmiał mi się do ucha.
- Ja za tobą też Schlierenzauer - pocałowałam chłopaka w policzek i po brzegi wypełniło mnie nieopisywalne szczęście.
Na twarzy Gregora pojawił się szeroki uśmiech, Austriak wypuścił mnie z objęć i chwycił rączkę mojej walizki.
- Chodźmy stąd - pociągnął mnie za rękę. - Strasznie tłoczno - powiedział mierząc wzrokiem gapiów.
Ruszyliśmy ku wyjściu ze stacji, po chwili byliśmy już na zewnątrz budynku i oślepiły nas promienie wiosennego słońca.
- Tam stoi mój samochód - Gregor wskazał na jedno z miejsc parkingowych.
Nie dostrzegłam auta z daleka, może to przez oślepiające słońce, a może dlatego, że co chwila spoglądałam to na roześmianą twarz Schlierenzauera, to na nasze splecione dłonie. Poczułam motyle w brzuchu, tak jakbym dopiero co się w nim zakochała. Po chwili znaleźliśmy się już przy srebrnym Audi, Gregor otworzył przede mną drzwi, a ja wsiadłam do środka. Chłopak zajął miejsce obok mnie, jednak nie odpalił samochodu, odwrócił swoją głowę w moim kierunku i po raz kolejny nieziemsko się uśmiechnął. A ja? A ja się speszyłam, tak jakbyśmy znali się od wczoraj. Czyżbym przeżywała drugi raz to samo? Czułam się jak zawstydzona nastolatka, na którą ktoś pierwszy raz patrzy w ten sposób.
- Masz zamiar dziś odpalić? - w końcu wyrzuciłam z siebie jakiekolwiek słowa.
- Wiesz - Gregor założył kosmyk moich włosów za ucho. - Skoro nie ma już setek par oczu zwróconych w naszą stronę - chłopak delikatnie pogładził mój policzek swoim kciukiem. - To pozwól mi zrobić coś o czym marzyłem od tygodni.
Po tych słowach Gregor wpił się w moje usta i czułam jak rozpala nas żar. Był zachłanny i delikatny jednocześnie. Zamknęłam oczy i dłonią przeczesałam jego włosy, przypominając sobie jakie to wspaniałe uczucie. Trwaliśmy tak, w tym niesamowitym uczuciu, kiedy nagle w samochodzie rozległ się dźwięk stukania. Oderwaliśmy się od siebie momentalnie, a Gregor wyjrzał przez okno po swojej lewej stronie.
Na zewnątrz stał mały chłopiec, z kartką papieru i długopisem w dłoni, patrzył na nas lekko zmieszany, jakby sam nie wiedział co przed chwilą zobaczył.
- Przepraszam cię na chwilę - powiedział Austriak starając się uspokoić oddech.
- Nie ma sprawy - powiedziałam i dałam chłopakowi znak, że ma opuścić szybę.
Poprawiłam swoje włosy i czułam jak czerwienię się ze wstydu. Schlierenzauer przekręcił kluczyk i po chwili okno było otwarte. Mały chłopczyk z blond czupryną i niebieskimi oczami, podał Gregorowi kawałek papieru i długopis prosząc o autograf swoim przesłodkim, dziecięcym głosikiem. Schlieri starannie złożył podpis na kartce i zwrócił ją Nicolasowi, bo tak przedstawił się nam blondasek. Ja posłałam małemu uśmiech, trochę wymuszony, bo ciągle czułam się zażenowana całą tą sytuacją. Chłopak odwzajemnił uśmiech, podziękował Gregorowi i pobiegł wesoły w stronę samochodu swoich rodziców. Schlieri uśmiechnął się do mnie i przeczesał swoje włosy nerwowo.
- No cóż - wypuścił z siebie powietrze. - Nie pamiętam kiedy ostatnio było mi tak głupio.
W samochodzie rozległ się nasz śmiech, Schlieri złapał mnie za dłoń i uścisnął ją mocno.
- Mam nadzieję, że nasze przyszłe dziecko będzie równie słodkie - Gregor posłał mi uśmiech, a ja dosłownie rozpłynęłam się i jedynie co byłam wstanie zrobić to przytaknięcie.
Oboje zapieliśmy pasy bezpieczeństwa, a Schlieri spojrzał na zegarek na swojej lewej ręce.
- Masz może ochotę na kawę? - uśmiechnął się.

Pozwól mi być tym
Który podniesie twoje serce i uratuje ci życie

Pewnie nie zdajesz sobie sprawy
Kochanie, ty mogłabyś uratować moje...















poniedziałek, 27 stycznia 2014

Prolog


 Pociąg do Innsbrucka miał dwudziestominutowe opóźnienie, lecz mimo tego nie byłam zła. Potrzebowałam trochę czasu na przemyślenia. Usiadłam na ławce, na peronie numer trzy, a wiosenny wiatr przyjemnie muskał moje policzki i przeczesywał włosy. Wiosna we Włoszech była ładniejsza niż sobie to wyobrażałam. Zaciągnęłam się rześkim powietrzem by po chwili wlepić swój wzrok w klucz ptaków na niebie. Westchnęłam głęboko, zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie obraz, który już za kilka godzin miał mi się ukazać. Przez ten miesiąc, kiedy się nie wiedzieliśmy bardzo stęskniłam się za jego oczami, uśmiechem, włosami. Stęskniłam się za moim Schlierenzauerem. Wyjęłam z kieszeni turkusową zapalniczkę i paczkę papierosów. Obróciłam je kilka razy w dłoniach. Nigdy nie paliłam, tak naprawdę to nawet tego nie lubiłam. Zaczęłam po tygodniu poszukiwań Maćka. Podpaliłam cieniutkiego papierosa i zaciągnęłam się głęboko dymem. Zastanawiałam się czy Gregor będzie zły, kiedy dowie się o moim uzależnieniu. O wielu rzeczach myślałam w tym momencie, lecz większość z nich było tylko pytaniami bez odpowiedzi. Nagle na stację wjechał pociąg. Szybko weszłam do wagonu, by po chwili zająć miejsce w przedziale. Wyjrzałam przez okno i uśmiechnęłam się w duchu. Jadę do ciebie pomyślałam.